Pokochać miłość |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() Pokochać miłość Wszyscy jej poszukują. Każdy stara się ją pielęgnować i jej nie stracić. Stale o niej mówimy, myślimy, marzymy. Lecz czy potrafimy ją docenić, dostrzec, zdefiniować? Na równi ze słowem miłość używamy również słowa kochać. Kochamy bez opamiętania wszystkich i wszystko. Zarówno rodziców, dzieci, wnuki, jak i zwierzęta, samochody, słodycze czy filmy. Niejako automatycznie stopniujemy wyraz lubię według wzoru: lubię ― uwielbiam ― kocham. Na pierwszy rzut oka nie robimy przecież nic złego. Od lat przyjęło się, że np. sweter, w którym dobrze się czuję i który najbardziej mi się podoba, to ukochany sweter. Ale co się stanie, kiedy od żony otrzymamy nowy pulower, nie sprany, w modnym kolorze, mięciutki, bez łaty na łokciu? Od razu zmieniamy upodobania i natychmiast kochamy nowy sweter. Co się dzieje ze starym? Zazwyczaj ląduje w śmietniku. To tylko kawałek materiału i nie ma powodu, aby roztrząsać „miłosną aferę” o znoszone ubranie. Zgadzam się, lecz pragnę zauważyć, że z taką samą łatwością zmieniamy uczucia w stosunku do ludzi. Z dnia na dzień oświadczamy żonie: już cię nie kocham, bo w pracy poznałem nową, młodszą i ładniejszą dziewczynę. W nerwach krzyczymy na dzieci, że ich nie kochamy, bo stale bałaganią, nie chcą jeść, nie odrabiają lekcji. Ukochaną zupę zachwalamy przez cały obiad, lecz matce, która ją ugotowała, zapominamy powiedzieć: dziękuję. Że o czulszej formie okazania uczuć nie wspomnę. Wstyd! Opowiem dziś na przykładach sprzed kilku dni, jak otworzyły mi się oczy i zrozumiałem różnicę między mówieniem o kochaniu a prawdziwą miłością. Dziewiąty rok przebywam w więzieniu, a kolejne kilkanaście przede mną. Zakład, w którym odbywam karę, oddalony jest od rodzinnej Warszawy o przeszło 450 kilometrów. To jednak nie przeszkadza mojej 63―let―niej matce, aby co dwa, trzy miesiące przyjechać na dwie godziny w odwiedziny. Bierze trzy dni wolnego w pracy, poświęcając swój urlop, i jedzie w wielogodzinną podróż. Musi opłacić paliwo, zapewnić sobie nocleg, jedzenie. Mimo to, kiedy ją widzę, zawsze jest uśmiechnięta, otwarta, pomocna. Przyjeżdżała do mnie do domu, gdy byłem na wolności, przyjeżdża i do więzienia. Kochała i kocha mnie bezwarunkowo. W poniedziałek odbyła się ważna sprawa spadkowa po mojej zmarłej siostrze. Tego samego dnia były odwiedziny w zakładzie. Mama nie pojawiła się w sądzie, bo siedziała wpatrzona w syna kryminalistę i co kilka minut przytulała się mocno, całując mnie... Teraz druga historia. Przez cały pobyt w więzieniu widziałem trójkę dzieci tylko raz ― przez godzinę. Piszę do nich listy, wysyłam okolicznościowe kartki. Dopiero od kilku lat mamy możliwość rozmawiania przez telefon. Wyobraźcie sobie, ile spraw można załatwić, ile dowiedzieć się i powiedzieć przez 10 minut raz w tygodniu. Niewiele, bardzo niewiele. W listopadzie podczas jednej z rozmów wspomniałem 13-letniej córce, że znajomi napisali petycję o akt łaski do prezydenta i umieścili ją w internecie, by zbierać podpisy. Nawet nie zdążyłem podać jej dokładnego adresu. Minęły trzy tygodnie. W trakcie kolejnej rozmowy przeżyłem szok. Uznałem że dzieci mają prawo wiedzieć, co o mnie piszą inni ludzie, i zdecydowałem się wrócić do tematu. — Madziu ― zacząłem niepewnym głosem ― bo wiesz, tata stara się o zmniejszenie wyroku i jeśli chcesz, to podam ci stronę w necie... Nie zdążyłem skończyć, bo córcia przerwała mi znacznie poważniejszym głosem niż zwykle. — A ile potrzeba wpisów żebyś wyszedł z więzienia? — Nie wiem, Madziu; tysiąc, dwa tysiące... Każdy jest ważny, ale trzeba jak najwięcej. — To dużo ― posmutniała Magda. — No wiem, bo dopiero jest ich ze dwadzieścia... Znowu nie dała mi skończyć. — Wcale nie ― sprzeciwiła się — bo prawie czterdzieści! Zatkało mnie. Przełknąłem ślinę i spytałem. — A ty skąd wiesz? — Bo codziennie sprawdzam ― odpowiedziała stanowczo. Łzy napłynęły mi do oczu. Oparłem się o ścianę i szybko analizowałem to, co mówiła córka. Czyli wtedy zapamiętała, o czym rozmawialiśmy i jakimś cudem odnalazła stronę. Może z ciekawości, a może ona faktycznie mnie kocha? — Wiesz ― po chwili przemówiłem ― jak chcesz i uznasz to za słuszne, to też możesz się wpisać... — Tato ― przerwała mi oburzona ― już dawno to zrobiłam! Teraz już nie umiałem powstrzymać łez. Czterdziestoletni kryminalista stał na więziennym korytarzu przy budce telefonicznej i płakał ze wzruszenia. To były łzy dumy z dzieci, radości i miłości. ― Madziu, dziękuję ci. Kocham cię ― tylko tyle udało mi się wypowiedzieć, choć wolałbym zamiast gadać, przytulić ją. Chociaż oba przeżycia są bardzo osobiste i wahałem się, czy mogę je opisać, to po namyśle stwierdziłem, że przedstawiają i uczą, czym jest miłość. Myślę, że jeśli nie potrafimy właściwie kochać ludzi, to nigdy nie zrozumiemy relacji Bóg-człowiek. Matka nie ocenia mnie, nie porównuje z innymi i nie odrzuca z powodu popełnionego przestępstwa. Nawet gdybym ją obraził, wyprosił z widzenia albo zastrzegł, aby nie wpuszczano jej do zakładu ― to i tak będzie mnie kochać i czekać, aż zmądrzeję i opamiętam się. Zapewne tak samo czekał na powrót dziecka ojciec z ewangelicznej przypowieści o synu marnotrawnym. Jeszcze bardziej czeka na nas Bóg Ojciec, którego miłości nie da się opisać. Natomiast Magda nie musiała mówić, że mnie kocha. Zrobiła coś, co świadczy lepiej niż potok słów. Choć ma 13 lat i nie widziała mnie od blisko dziewięciu, miłość do ojca istnieje w jej sercu. Nie musi patrzeć na mnie, aby móc kochać! Rozumiecie? Wielokrotnie spotykamy się z pytaniem: jak można kochać Boga, którego nie widać? Teraz zawsze będę używał przykładu dzieci. Nie widzą mnie, w niczym im nie pomagam, zniszczyłem im dzieciństwo, opinię w szkole, zostawiłem bez środków do życia. Mimo takiego zła one wiąż mnie kochają. A skoro tak jest, to o ileż mocniej kocha nas Bóg i wcale nie powinniśmy mieć problemów, aby pokochać i Jego. On nas nie zostawił, nie skrzywdził, nie ośmieszył. Wszystko nam wybacza, a poprzez śmierć swojego Syna Jezusa otworzył nam drogę do zbawienia. Uczmy się kochać. Nie szukajmy „powodów” do miłości, ale za każdym razem zastanawiajmy się, ile my wnosimy do związku. Obdarzajmy innych ludzi ciepłym słowem, życzliwym gestem czy pomocnym uczynkiem, nie oczekując nic w zamian. Dbajmy i szanujmy zwierzęta, rośliny, rzeczy, ale kochajmy Boga i ludzi. Tak samo często jak przeglądamy codzienną prasę, zachęcam wszystkich do czytania i wdrażania w życie 13 wersów z Pierwszego Listu św. Pawła do Koryntian, z rozdziału 13.
Michał Leśniak
Źródło: ZNAKI CZASU – styczeń 2015, ss. 23-24
|